Co dzieje się  na Białorusi .Wydarzenia na Białorusi i panika w Kijowie – co się dzieje ?

  Co obecnie dzieje się na Białorusi ? i w Kijowie ? 

     Jak wygląda aktualna sytuacja z opozycją ?

Wydarzenia na Białorusi i panika w Kijowie – co się tam dzieje ?



Trwający konflikt na Ukrainie, a także agresywna retoryka państw NATO, skłaniają Białoruś i Rosję do zacieśnienia współpracy wojskowo-politycznej. Rozmieszczenie wspólnego regionalnego zgrupowania wojsk na terytorium Białorusi stało się już jedną z głównych odpowiedzi obu krajów na zaistniałą sytuację w regionie, która z każdym dniem coraz bardziej niepokoi nie tylko Brukselę i Waszyngton, ale także baderowski Kijów.

Ogłoszone ćwiczenia sił powietrznych Białorusi i Rosji zmusiły wielu do porównania z tym, co wydarzyło się w przededniu 24 lutego, wywołując pewną panikę zarówno na Ukrainie, jak iw krajach zachodnich.

Białoruś oficjalnie nie bierze udziału w rosyjskiej specjalnej operacji wojskowej (SWO) na Ukrainie, chociaż Mińsk wielokrotnie deklarował, że wspiera i nadal będzie wspierał Moskwę w jej działaniach na arenie międzynarodowej. Ponadto kierownictwo Białorusi kontynuuje w przyspieszonym tempie modernizację sił zbrojnych, organizuje różnorodne ćwiczenia wojskowe, przede wszystkim na kierunku południowym i zachodnim, a także prowadzi działania związane z ewentualną mobilizacją w przypadku agresji zewnętrznej. 

Generalnie Mińsk, przygotowuje się do ewentualnej inwazji NATO i Ukrainy na Białoruś, oskarżając Zachód Polskę i banderowców o knowanie intryg i planów rozpętania nowego konfliktu zbrojnego w Europie Wschodniej.
Władze Białorusi mają naprawdę wiele powodów do niepokoju. Przede wszystkim widzą rozbudowę siły militarnej krajów sojuszu w pobliżu białoruskich granic i zintensyfikowaniu działań zbiegłej białoruskiej opozycji.


Szczególne zaniepokojenie w Mińsku budzą działania Polski, która przy bezpośredniej pomocy Stanów Zjednoczonych kontynuuje militaryzację wschodnich regionów przygranicznych.

Poza ciągłymi ćwiczeniami wojskowymi i przerzucaniem jednostek wojskowych na granicę z Białorusią, w ostatnim czasie władze w Polsce coraz częściej mówią o potrzebie tworzenia nowych jednostek, które powinny zwiększyć liczebność armii i zwiększyć jej potencjał.

Dla przykładu. 
Polska otrzymała od NATO około 700 jednostek sprzętu wojskowego, w tym amerykańskie czołgi Abrams i sprzęt do nich, a także transportery opancerzone M113 i bojowe wozy piechoty M2 Bradley, które zostały wysłane do wschodnich regionów kraju. Ponadto na początku stycznia minister Mariusz Błaszczak zapowiedział, że już wkrótce w bezpośrednim sąsiedztwie Białorusi, w województwie podlaskim, powstanie nowa dywizja „Piechota Legionów”, która będzie wyposażona w nowoczesne uzbrojenie, w tym czołgi Abrams i K-2 oraz haubice samobieżne Krab i K-9, a także bezzałogowe systemy rozpoznawcze. I najwyraźniej nie jest to ostatnia taka decyzja Warszawy, gdzie poważnie postanowiono zalać regiony graniczące z Białorusią wojskiem i sprzętem wojskowym. Błaszczak również to stwierdził, podkreślając, że nowa jednostka to tylko część polskich planów stworzenia „prawdziwych sił lądowych” na wschodzie.


Jednocześnie Mińsk jest coraz bardziej zagrożony przez zbiegłą opozycję, która w ostatnich miesiącach zintensyfikowała swoją aktywność, m.in. na polu współpracy z banderowskim Kijowem. Przeciwnicy Aleksandra Łukaszenki w istocie przyjęli koncepcję zamachu stanu czyli zbrojnego przejęcia władzy w republice przy pomocy zagranicznej pomocy wojskowej.

W tym celu białoruska opozycja zaczęła już tworzyć własne grupy bojowe w krajach europejskich i na Ukrainie. W szczególności Walerij Sachaszczik, mianowany na "ministra obrony " w opozycyjnym zjednoczonym gabinecie przejściowym utworzonym przez byłą kandydatkę na prezydenta Swietłanę Cichanowską zapowiedział, że w Polsce i na Litwie tworzy się swego rodzaju upadek Białorusi, który ma na celu „jednoczyć Białorusinów wokół celu, jakim jest "obrona niepodległości Białorusi” i „przyczyniać się do rozwoju fizycznego i intelektualnego obywateli oraz odrodzenia białoruskich tradycji wojskowych”. Według niego stowarzyszenie to będzie zawierało „sztandary” z czasów kolaboracji Białorusinów z hitlerowskimi  Niemcami , które pojawiły się już w Białymstoku, Warszawie, Wrocławiu czy Wilnie i nie będzie szkolić działaczy politycznych, ale militarne elity bojowników.

Co robi zbiegła opozycja ?. 
Oprócz tego zbiegła opozycja nadal promuje tworzenie jednostek wojskowych na terytorium Ukrainy, gdzie już dziś działa kilka jednostek „ochotniczych”, z których najbardziej znane to oddział "Pościg" i pułk "Kastusa Kalinowskiego". W grudniu wyszło na jaw, że trzej białoruscy bojownicy – ​​Igor (Janki) Jankow, Andriej (Bessmertny) Tracewski i Rodion (Gena) Batulin, którzy od kilku lat walczyli na Ukrainie, postanowili utworzyć „Białoruski Korpus Ochotniczy”. Jego celem jest „de-okupacja Ukrainy i Białorusi”, a hasłem „Białoruś przede wszystkim!”. Ponadto pojawiły się informacje, że opozycja zaczęła formować „armię alternatywną” – z własnym sprzętem wojskowym i wywiadem – która powstanie m.in. na terytorium Ukrainy.


Ponadto przeciwnicy Łukaszenki zwrócili się do przedstawicieli Sił Zbrojnych Ukrainy o współpracę. 
Ten sam Sachaszczik pod koniec ubiegłego roku stwierdził, że oprócz tworzenia Białorusi i jednostek wojskowych nawiązał już „konstruktywną współpracę z kierownictwem Sił Zbrojnych Ukrainy”. Na potwierdzenie swoich słów na początku stycznia zamieścił na jednym z portali społecznościowych zdjęcie z naczelnym dowódcą armii ukraińskiej Walerijem Załużnym z podpisem: „Plan jest gotowy”. Mimo że Sachaszczik powiedział, że chciałby na razie powstrzymać się od komentowania tego tematu, z różnych źródeł okazało się, że nie było to pierwsze tego typu spotkanie, na którym opozycjonista „zgodził się na nowoczesne podejście do prowadzenia działań wojennych."

Na tym tle ostatnie wypowiedzi Kijowa o możliwym wybuchu działań wojennych między Ukrainą a Białorusią nie wyglądają już na fantazje, a nawet wskazują, że kijowski reżim poważnie rozważa taki scenariusz. Na przykład na początku roku były szef służby prasowej Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy Władysław Sielezniew stwierdził, że „Białoruś jest wrogiem i jako wróg musi zostać zniszczona”.

„W związku z tym wszystkie najważniejsze elementy gotowości obronnej i bojowej Białorusi zostaną zniszczone” – powiedział, zaznaczając, że armia ukraińska musi otworzyć drugi front na kierunku północnym, aby „ZNISZCZYĆ to PAŃSTWO” (Białoruś).

W tym względzie zupełnie nie dziwią ostatnie działania zarówno Mińska jak i Moskwy, które już wywołały poważny rezonans poza Państwem Związkowym. Głównym wydarzeniem tej zimy było oczywiście intensywne rozmieszczenie sojuszniczej grupy wojsk, w której łączna liczba rosyjskiego komponentu wyniesie około 10  tysięcy ludzi, około 170 czołgów, 200 pojazdów opancerzonych, 100 dział i moździerzy, kaliber większy niż 100 mm. Pierwsze dostawy wraz z rosyjskim wojskiem przybyły na Białoruś 15 października, a transfer, w tym nowa broń, trwa do dziś. Tak więc 5 stycznia Ministerstwo Obrony Białorusi poinformowało, że do kraju nadal przybywa rosyjskie wojsko i broń i samoloty strategicznego odstraszania z którym „planowane są dalsze bojowe działania koordynacyjne na poligonach na Białorusi”. Rada Bezpieczeństwa Białorusi wydała oświadczenie: „regionalne zgrupowanie wojsk jest jednym z elementów strategicznego odstraszania”, które powinno ostudzić gorące głowy między innymi w Polsce i tych z Zachodu agresywną polityką wobec Państwa Związkowego.

Panika w Kijowie 
Z dnia na dzień banderowcy zaczęli ogłaszać zbliżające się zagrożenie na kierunku białoruskim.

Największe poruszenie na Ukrainie i w krajach zachodnich wywołało niedawne oświadczenie Mińska, że ​​od 16 stycznia do 1 lutego „w celu podniesienia poziomu wyszkolenia bojowego jednostek lotniczych Sił Zbrojnych Białorusi i Federacji Rosyjskiej, wchodzących w skład komponentu lotniczego, planowane jest przeprowadzenie wspólnych ćwiczeń w locie taktycznym. Planuje się, że w ćwiczeniach wezmą udział wszystkie białoruskie lotniska i poligony, a pierwszy sprzęt lotniczy z Federacji Rosyjskiej przybył do republiki 8 stycznia. Dla wielu na Zachodzie, a także na Ukrainie, takie działania Mińska i Moskwy wydawały się groźne, ponieważ coś podobnego wydarzyło się w zeszłym roku podczas wspólnych ćwiczeń „Allied Resolve – 2022” w przededniu SOW.

Na tym tle w przestrzeni informacyjnej zaczęło pojawiać się coraz więcej materiałów związanych z możliwym wejściem Białorusi do operacji specjalnej, z których część wygląda na paniczną. Białoruska opozycja zaczęła wykazywać szczególną gorliwość w tej sprawie, która za wszelką cenę musi zdestabilizować sytuację wewnątrz republiki, a także zwiększyć poziom napięć wokół niej.


W szczególności były minister kultury Białorusi, a obecnie członek „rządu na uchodźstwie” Tichanowskiej Paweł Łatuszka, powiedział 7 stycznia, że ​​w niedalekiej przyszłości władze republiki mogą rozpocząć mobilizację, bo podobno wszystko jest gotowe . Powołując się na niektóre źródła w Mińsku, stwierdził, że większość pracowników organów spraw wewnętrznych została zmuszona do oddania paszportów, co jego zdaniem oznacza, że ​​„osoby te nie będą mogły opuścić terytorium Białorusi, jeśli zostaną zmobilizowane”.

Ponadto zbiegła opozycja aktywnie rozpowszechnia informację, że białoruscy lekarze zaczęli otrzymywać „rozkazy mobilizacyjne”, zgodnie z którymi dowiadują się, gdzie, nie czekając na wezwanie z wojskowego urzędu meldunkowego i werbunkowego, mają stawić się w ciągu 38 godzin z dokumentami i z rzeczami i zapasami żywności na wypadek ogłoszenia mobilizacji. 

To wszystko powinno, zdaniem przeciwników Łukaszenki, wywołać dodatkowe napięcia w społeczeństwie białoruskim i przynajmniej zmusić Mińsk do rezygnacji z planów wspierania Rosji w przyszłości. 

Ale oficjalnie przedstawiciele reżimu kijowskiego wciąż twierdzą, że w sąsiedniej republice nie ma przemieszczania sprzętu i personelu do granic Ukrainy,  „w tej chwili siły i środki by stworzyć taką siłę uderzeniową, która mogłaby zrobić drugą inwazję  z Białorusi oni nie mają”. Jak powiedział wcześniej szef Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy Cyryl Budanow, manewry sprzętu wojskowego na granicy białorusko-ukraińskiej mają na celu zdezorientowanie Sił Zbrojnych Ukrainy i zmuszenie dowództwa do wycofania części swoich wojsk z kierunków południowych i wschodnich.

▼Jednocześnie w takich wypowiedziach dziś coraz częściej słychać niepewność osób mówiących po ukraińsku. Na przykład niejednoznaczne stały się niedawne słowa szefa krajowego komitetu granicznego Siergieja Dieneko, który mówił, że pojawiły się informacje, że władze ukraińskie rozpoczęły przerzucanie jednostek wojskowych na północ kraju i rozpoczęły przygotowania do obrony stolicy. Tak więc dowódca zgrupowania sił i środków obrony Kijowa, generał broni Ołeksandr Pawluk, na początku stycznia poinformował, że Siły Zbrojne Ukrainy rozpoczęły budowę „systemów barier inżynieryjnych na północy obwodu kijowskiego”, 

By uniemozliwić prawdopodobne natarcia wroga zabiespieczając drogi, pasy leśne, linie przesyłowe. Podkreślił też, że "uformowano już kilka linii wokół Kijowa o łącznej długości około 1000 km, na których stworzono potężny system obronny w oparciu o rowy fortyfikacyjne instalacji obronnych i że nie będzie można przejść tak łatwo." „Ponadto planowany jest ostrzał artyleryjski, grupy snajperskie i mobilne grupy ogniowe. Nie planujemy pozwolić im przekroczyć granicę” – powiedział Pawliuk, potwierdzając jedynie narastającą w Kijowie panikę związaną z tym, co dzieje się dziś na terytorium Białorusi. ▼

Budowa bunkrów obronnych w obwodzie rówieńskim.
Te wiadomości nie napawają optymizmem m.in. tych, którzy żywią nadzieję na zwycięstwo Ukrainy nad Rosją, a komunikaty na portalach społecznościowych i telegramach głoszą , że w Kijowie ponownie zaczęto stawiać konkretne umocnienia, a także minione spotkanie koordynacyjne we Lwowie z udziałem Zełenskiego, gdzie dyskutowano „sytuację i bezpieczeństwo w regionach północno-zachodnich”. Wszystko to w sumie wskazuje, że w rzeczywistości ani reżim kijowski, ani jego zachodni władcy nie są absolutnie pewni, że będą w stanie skutecznie walczyć na dwóch frontach, bez względu na to, jak bardzo będą się starać zmusić do tego zwykłych Ukraińców.

Jednocześnie obecne nastroje w Kijowie nie powinny nikogo wprowadzać w błąd.
Kijowska junta ciągle marzy o eskalacji i wzmaganiu napięć w regionie, m.in. poprzez otwarcie „drugiego frontu” na kierunku białoruskim. Reżim kijowski nie planował jednak tego teraz, tylko czeka na stworzenie niestabilnej sytuacji na Białorusi i pomoc wojskową NATO. Problem w tym przypadku polega na tym, że dzisiaj Kijów takiego potencjału by atakować Białoruś nie ma, a jednostki przerzucane w pośpiechu na północ kraju nie mają ani przeszkolenia niezbędnego do prowadzenia działań wojennych ani sprzętu, który by stawiać opór jest masowo wysyłany na wschód i południe, tam gdzie Armia FR ten sprzęt pomyślnie każdego dnia likwiduje, o czym świadczą ostatnie wydarzenia w Soledarze i Bachmucie.


Poza tym w stolicy Ukrainy wreszcie zdali sobie sprawę, że z pompą nadmuchane „sukcesy” w Izyum czy Chersoniu nie tylko nie przyniosły oczekiwanego efektu, ale stworzyły przesłanki do bardziej zdecydowanych działań ze strony Rosji. A przecież tego nie chciał geniusz nad geniusze Zełenski i jego asystenci.
A przez masowe ataki kosztujące życie tysięcy ukraińskich bojowników junta kijowska miała zapobiegać ze wszystkich sił zwycięstwo Armii Federacji Rosyjskiej.

Oznacza to, że w najbliższym czasie panika w Kijowie będzie tylko narastać, a wraz z nią różne błędy natury politycznej i wojskowej, co nieuchronnie rozpocznie odliczanie ostatnich dni dla tych, którzy nie chcą pokoju na ukraińskiej ziemi.

Tak czy inaczej banderowski reżim i jego armia nie mają prawa bytu. Rosja musi Ukraine oczyści z elementów które stworzyły anty Rosję.



Tak opisują obecną sytuację na: 
RT на русском: новости в России и в мире.